Logo Wild Jungle

5 małych nawyków, dzięki którym jestem bardziej produktywna

5 nawyków

Jeśli spróbowałabyś dzisiaj zrobić research na temat wspomagania produktywności, to prawdopodobnie mogłabyś napisać na ten temat książkę. Zresztą nie bez powodu powstało ich aż tyle – produktywność to od wielu lat modny temat. Sama kiedyś byłam freakiem w tym temacie – czytałam każdy wpis na blogu, oglądałam każdy filmik na YouTubie i czytałam mnóstwo książek. W pewnym momencie powiedziałam sobie stop i uznałam, że stosowanie miliona metod jest dla mnie przytłaczające i tak naprawdę te różne wyszukane metody powodują u mnie spadek nastroju i niechęć do zadania, które mam wykonać. Dlatego zaczęłam stosować małe kroki i “minimalizm nawykowy” ;D.

Wcześniej wprowadzając coś nowego do swojego życia wchodziłam w nastawienie hip hip hurra i wszystko albo nic. Rzucałam się na głęboką wodę i po jednym, dwóch, trzech dniach przechodziła mi ochota na cokolwiek i wracałam do starych nawyków. Pod presją Internetu często wpadamy w tą pułapkę – dlatego od jakiegoś czasu po prostu wprowadzam nowe nawyki małymi krokami. Mam już zbudowaną jakąś rutynę, która pomaga mi lepiej zorganizować dzień i tydzień, ale gdy chcę wypróbować coś nowego – biorę sobie na klatę jedną rzecz. Jeśli mi przypasuje – zostaje, jeśli nie – odpuszczam i przechodzę do kolejnej.

Moje poprzednie nastawienie mogę łatwo Ci zobrazować przykładem, który pewnie wiele z nas przechodziło w przeszłości. Kiedyś chciałam poprawić produktywność wprowadzając fantastyczną poranną rutynę. Moim pierwszym krokiem zawsze jest skierowanie się na YouTube’a i obejrzenie filmów kilku osób. Więc oglądałam. Każda rutyna miała 10-15-100 kroków, i chyba każda z nich zaczynała się od “zostań rannym ptaszkiem”. Całe życie miałam problem ze wczesnym wstawaniem. Kiedyś 8 rano była dla mnie środkiem nocy, a dotarcie na poranne zajęcia jakąś wymyślną torturą skonstruowaną przez wykładowców, by utrudnić studentom życie. A po obejrzeniu kilku filmików na YouTubie o godzinie 8 powinnam już być po godzinnej medytacji, intensywnych ćwiczeniach, spacerze na targ po świeże owoce i owsiance na śniadanie. A tu jeszcze 10 innych kroków przede mną. Chyba obie wiemy, że nic z tego nie wychodziło, bo już na starcie pojawiało się coś, czego nie mogłam przeskoczyć.

A prawda jest taka, że zmiany nawyków mogą być bardzo proste. Wystarczy, że zaczniesz od małych, prostych rzeczy, które wkomponujesz w swój obecny tryb życia. Wystarczy, że będziesz robić coś, co możesz zrobić. Powolutku, małymi krokami. Chcesz wstawać wcześniej? Zacznij od nastawienia budzika 5 minut wcześniej. Kiedy przestanie Ci to sprawiać trudność – przesuń go o kolejne 5 minut. To chyba książkowy przykład, który pojawia się wszędzie. Takie proste, a jednocześnie tak skomplikowane dla wielu osób :).

Sama obecnie pracuję nad nowym nawykiem – chciałabym regularnie ćwiczyć. I tu znowu na początku wpadłam we własną pułapkę i zaczęłam z kopyta. Nie ruszałam się w intensywny sposób od wielu lat. Kiedy odkryłam aplikację do ćwiczeń zaczęłam dowalać sobie 30-minutowe intensywne treningi przez 6 dni w tygodniu, bo “te pierwsze kilka tygodni trzeba przecierpieć”. I tak trenowałam przez dwa tygodnie, niechętnie, ale trenowałam. Po czym, jak możesz się domyśleć – totalnie mi to obrzydło i odpuściłam na kilka tygodni. Niedawno zaczęłam od początku – postanowiłam, że dziennie zrobię jeden trening z aplikacji. To około 10 minut. 10 minut intensywnego treningu to niedużo. Kiedy będzie szło mi lepiej – dodam kolejny. W tym tygodniu pominęłam tylko jeden dzień z powodów zdrowotnych. Ale przyzwyczaiłam się już, że rano wstaję, jem śniadanie i wchodzę na matę. Nie jest to dla mnie już torturą.

Zachęcam Cię, byś testowała nowe nawyki powoli. Czytając o moich nawykach wspomagających produktywność zastanów się czy jakiś Ci się przyda, czy potrzebujesz go w swoim życiu i jak możesz dostosować go do siebie. Raczej nie odkryję w tym wpisie Ameryki, jeśli interesujesz się produktywnością, to pewnie o większości z tych rzeczy już słyszałaś. Jak mówi tytuł – to moje nawyki, które mi pomagają. No i wiadomo – co działa dla jednej osoby, nie musi działać u kogoś innego.

Nawyki, które pomagają mi być produktywną

Planowanie

Planowanie

Zaczniemy od najbardziej oczywistego, a jednocześnie tak trudnego dla wielu ludzi. Pracując z domu nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez planowania, szczególnie, kiedy dużo rzeczy szybko się zmienia. Dla mnie planowanie to podstawa, bez znaczenia czy robię to na papierze czy cyfrowo.

Planowanie i zapisywanie rzeczy do zrobienia zwalnia w naszych mózgach miejsce i je odciąża. Dużo łatwiej jest się nam skupić na zadaniu, kiedy wypiszemy wszystkie rzeczy, które są do zrobienia, nawet najdrobniejsze – pranie czy załadowanie zmywarki. Planowanie jest nieodłączną częścią mojego życia co najmniej od gimnazjum. Planuję od zawsze i moim minimum było zapisanie najważniejszych terminów w kalendarzu. Obecnie – trochę testuję różne sposoby, dodaję do różne rozwiązania do mojego systemu, ale mam mniej więcej ułożony swój sposób na planowanie i realizację tych planów. Dodatkowo – mam jeden wspólny kalendarz wirtualny z moim partnerem, w którym zapisujemy wspólne wydarzenia.

Technika Pomodoro

Technika Pomodoro to jedna z tych magicznych technik produktywności, o której przeczytacie na każdym blogu. Została opracowana przez Francesco Cirillo podczas studiów i opiera się na założeniu, że częste przerwy wspomagają nasze możliwości pracy. Ma na celu zapobieganie szybkiemu zmęczeniu i jest banalnie prosta – pracujesz 25 minut, masz 5 minut przerwy, po 4 takich sesjach robisz dłuższą przerwę i zaczynasz “sprinty” od początku. Przerwy pozwalają Ci się “zresetować” i odciągnąć mózg od pracy sprawiając, że wydaje mu się, że robisz za każdym razem coś nowego.

Czy stosuję tą metodę w 100 procentach tak, jak została zaprojektowana? Nie. Czasami robię przerwy dłuższe, niż 5 minut, bo w tym czasie zajmuję się zmywarką i zajmuje mi to więcej czasu. Czasami przedłużam pracę o 5-10 minut, bo mam super flow i nie chcę przerywać, kiedy wiem, że zostały mi dwie małe rzeczy do przeklikania. Pomodoro pomaga mi też zmotywować się, kiedy mi się nie chce. Wtedy mówię sobie – to tylko 25 minut, dasz radę przez 25 minut. Zwykle po 25 minutach chętniej siadam do kolejnej sesji.

Techniki Pomodoro używam od wielu lat, z sukcesem wykorzystywałam ją na studiach. Do mierzenia czasu używam aplikacji Forest, ale tak naprawdę wystarczy minutnik w telefonie. I powiem Ci szczerze – kiedy się zapomnę i nie wykorzystuję tej techniki, to mój dzień totalnie się rozjeżdża, zadania zajmują mi znacznie więcej czasu i szybko robię się zmęczona. Zawsze kolejnego dnia z pokorą wracam do moich drzewek.

Weekendy bez pracy

Na początku tego roku wprowadziłam u siebie żelazną zasadę – żadnej pracy w weekendy. Żadnego bloga, żadnych projektów, minimalna obecność na Instagramie.

Kiedyś podczas intensywnych projektów pracowałam bez przerwy przez cały tydzień z założeniem, że odpocznę kiedy projekt się skończy. I wiesz co? Po tygodniu – dwóch ciągłej pracy kończyłam z potwornym bólem pleców, ręki, zmęczeniem i ciągłymi migrenami. Te wolne weekendy są mi potrzebne – mogę się totalnie zresetować, nie nienawidzę już poniedziałków, wchodzę w nowy tydzień zadowolona i pełna energii.

Mierzenie czasu pracy

To jest nawyk, który wprowadziłam stosunkowo niedawno, ale zmienił moje życie i nastawienie do wykonywanych zadań. Kiedy mierzę czas pracy, doskonale wiem ile powinnam policzyć za projekt, wiem ile czasu zajmują mi konkretne rzeczy i nie jestem wkurzona, że wyceniłam coś za nisko. Czasami wydaje mi się też, że pracowałam nad czymś sto lat, a w aplikacji widzę dokładnie, że podczas 5 godzin pracy siedziałam nad projektem tylko przez 3.

Do mierzenia czasu używam Clockify – zaczynając zadanie klikam start, robiąc przerwę klikam stop. I już. Po zakończeniu projektu wpisuję cały czas pracy w odpowiednim miejscu w Notion, by mieć odniesienie podczas wycen w przyszłości.

Szanuję swój czas, więc go mierzę. Jestem bardziej świadoma ile czasu podczas pracy zajęły mi rzeczy, które mnie rozproszyły, a ile czasu zainwestowałam w faktyczne zarabianie. Polecam Ci wypróbowanie mierzenia czasu chociaż przez jeden dzień – istnieją aplikacje na telefon, w których możesz wpisać różne czynności – szybko zobaczysz ile czasu zajmują Ci różne czynności oraz ile czasu spędzasz na mediach społecznościowych (dla mnie to była najbardziej przerażające ;D).

Poranna i wieczorna rutyna

Moja poranna i wieczorna rutyna to dla mnie otwarcie i zamknięcie dnia. Nieważne jak stresujący był dzień te dwa punkty wprowadzają do niego równowagę. Moje rutyny mają dwa cele. Jestem dzięki nim bardziej zorganizowana. Rano sprawdzam jakie zadania czekają mnie tego dnia, jeśli czegoś nie mam zapisanego to wrzucam to w listę zadań i planuję mniej więcej mój dzień. Wieczorem przeglądam co zrobiłam, odznaczam ukończone zadania, i jeśli jest taka potrzeba – przesuwam pominięte zadania na kolejny dzień. Drugi cel to zadbanie o siebie. Rano poza przejrzeniem kalendarza robię krótkie ćwiczenia, dzięki którym jestem bardziej rozbudzona i mam więcej energii, wieczorem staram się pisać w dzienniku, żeby oczyścić głowę. Moje rutyny utrzymują dzień w ryzach, niezależnie od tego jak dużo się wydarzy.

To tyle o moich najważniejszych 5 nawykach, które pomagają mi w przetrwaniu pracowitego dnia. Mam nadzieję, że wyciągniesz z nich coś dla siebie. A może już stosujesz wszystkie z nich? Daj znać w komentarzu czy masz jakiś nawyk, bez którego nie możesz żyć!

 

Do następnego,

Gloria

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy