W tym roku miałam jedno postanowienie – chciałam przynajmniej raz ukończyć wyzwanie „Przeczytam 52 książki w … roku”. W 2016 prawie mi się udało – na swojej liście oznaczyłam 43 książki. W tym roku starałam się czytać więcej. Do oznaczania przeczytanych książek używałam portalu Lubimy Czytać. Jeśli któraś z książek nie znajdowała się w bazie – dodawałam ją 🙂
Jak mi poszło?
Myślę, że świetnie. Wyzwanie przewiduje, że przeczytamy jedną książkę tygodniowo. Ja już w lipcu oznaczyłam 52 pozycję na mojej liście. W chwili pisania tego postu jestem w trakcie 71! książki (jest to „Lion. Droga do domu”). Czytałam głównie romanse i kryminały. Przez wakacje planowałam przeczytać książki Stephena Kinga, jednak czytanie jednym ciągiem książek jednego autora jest trochę męczące. Tu możecie zobaczyć jak to wyglądało na przestrzeni roku.

Najbardziej owocny był oczywiście czas przed sesją egzaminacyjną. Na szczęście uczyć zaczęłam się już w maju 😅
Wnioski?
Od wielu lat byłam bardziej osobą, która w wolnym czasie oglądała seriale zamiast czytać (to chyba przypadłość większości studentów). W tym roku w każdej wolnej chwili sięgałam po książkę. Często przyłapywałam się na tym, że przed snem leżałam z czytnikiem w ręce, oczy mi się już zamykały, a jeszcze chciałam doczytać te kilka stron. Nie czuję już takiej potrzeby, żeby być na bieżąco z serialami. Oglądam je głównie podczas robienia paznokci czy pisania notatek. Czuję, że lepiej piszę, nie mam trudności ze znalezieniem słów. Przeczytałam też kilka książek po angielsku, dzięki czemu tutaj też z pewnością poszerzył mi się zasób słownictwa 😉 Mówi się, że Polacy mało czytają. Szczerze mówiąc, kiedy rozmawiam z ludźmi w moim wieku często się to potwierdza i faktycznie są osoby, które nie przeczytały nawet jednej książki w tym roku. Niektórzy nie mają czasu, inni nie lubią. Nie będę nikogo namawiać do czytania, ale mogę Was zapewnić, że w tym roku znowu wezmę udział w wyzwaniu. Być może pobiję nawet tegoroczny rekord? Zobaczymy!