Boom na bullet journaling w Polsce miał miejsce jakieś 2 lata temu. System „wynaleziony” przez Rydera Carrolla tak naprawdę nie był niczym innym, a sposobem na spisywanie zadań w zwykłym notesie. W uproszczeniu system polega na szybkim planowaniu, zapisywaniu zadań jako listy i migracji, oraz tworzeniu kolekcji. Patrząc na artystyczne rozkładówki, pełne naklejek i kolorowych rysunków, ciężko domyślić się, że początkowo chodziło w tym o coś zupełnie innego. Można też odnieść wrażenie, że to coś tylko dla wybranych i artystycznie uzdolnionych.
Dlaczego zaczęłam prowadzić Bullet Journal?
Ostatnio przeglądając Instagram odkryłam, że swój pierwszy BuJo zaczęłam w lutym 2016 roku. Pisząc tego posta trzymam go w rękach i nie wierzę, jaki postęp zrobiłam od tego czasu i jak wiele zmieniło się w moim planowaniu.
Wtedy zgubiły mnie inspiracje na Pintereście. Przejrzałam też kilkaset pięknych zdjęć na Instagramie i stwierdziłam – jej! To coś dla mnie!
Pierwszy Bullet Journal prowadziłam w zwykłym zeszycie w linie – może nie tak zwykłym, bo był to śliczny, złoto-czarny notatnika w zygzaki, który kupiłam w (jeszcze) Realu i nie umiałam znaleźć dla niego zastosowania. Na bullet journal nadawał się idealnie.
Zaczęłam od indeksu, klucza, future loga. Zrobiłam kilka kolekcji – na książki, filmy czy wyzwania na Instagramie. Zrobiłam mnóstwo różnych rzeczy, które absolutnie nie wyglądały zjawisko. Rysowałam, pisałam, robiłam tabelki. Połowy z tych wszystkich rzeczy użyłam tylko raz. Nie przeszkadzało mi to, w „robieniu” bullet journalu! Wiecie dlaczego? Bo system można dostosować do siebie. Nie używam tego – trudno, następnym razem nie będę tego robić. Przy kolejnych zeszytach próbowałam różnych innych rze czy. Z wielu zrezygnowałam. Cały czas coś zmieniam – bo mogę. I to jest właśnie super. Zwykle kupne kalendarze są przepełnione milionem niepotrzebnych rzeczy. Kosztują też niemało. Normalny zeszyt, niekoniecznie w kropki, kosztuje kilka złotych. Tańsze zeszyty w kropki starczające nawet na rok planowania – około 12. Szkoda? Mi nie.
Jednocześnie Bullet Journal wcale nie musi być Waszym plannerem, organizerem czy kalendarzem. Może to być miejsce na notatki. Na hasła. Na listę książek do przeczytania. Na wspomnienia. Może być zbiorem rzeczy i list, które trzymacie rozproszone po wielu zeszytach, kartkach i w telefonie. Może być tym, czym chcecie, żeby był. To Wasz zeszyt. Przepraszam – Bullet Journal.
Więc dla kogo właściwie jest ten system?
Super jest to, że jest to system dla każdego typu ludzi: dla lubiących listy, dla zapominalskich, dla tych, którzy lubią notatniki i wszelkie pisadła, dla artystów, dla zajętych, dla tych z nadmiarem czasu. Dosłownie dla każdego!
System nie jest super lekarstwem dla niezorganizowanych ludzi. Może pomóc w organizacji czasu. Może pomóc w organizacji list. Może być miejscem, w którym wyżyjecie się artystycznie.
Sami zdecydujcie!