Logo Wild Jungle

Podsumowanie Wyzwania Miesiąc Systematycznej Nauki

Oficjalnie zaczynając – listopad był Miesiącem Systematycznej Nauki. Studenciaki i Uczniowie zjednoczyli się, by przez 30 dni regularnie się uczyć/pisać pracę magisterską/wpisz swoje ekstra uczelniane zajęcie. Jestem obecnie na drugim roku studiów magisterskich i w tym roku postanowiłam aktywnie brać udział i – wytrwałam do końca! Jak mi poszło? Czy byłam systematyczna? Czy wyzwanie faktycznie pomogło?  

Moje założenia

Przede wszystkim chciałam regularnie robić notatki z bieżącego materiału. Tuż przed ostatnią sesją całe dni spędzałam na tworzeniu map myśli i coś z nich zapamiętywałam, ale większość energii ulatywała ze mnie podczas pisania i nie starczało czasu na faktyczną naukę. W tym roku chciałam robić to na bieżąco. 6 listopada dostałam odpowiedź w sprawie stypendium z Androida i jemu również chciałam poświęcić trochę czasu. Program oprócz tworzenia aplikacji przewiduje udzielanie się na forum, a poprzednim razem kompletnie to zaniedbałam. Poza tym po kilku dniach stwierdziłam też, że przydałoby się znów poświęcić trochę czas angielskiemu. Początkowo była to gramatyka, ale później uznałam, że z praktycznego punktu widzenia lepiej będzie poszerzyć słownictwo. Jak widać trochę tego było. Po pierwszych dwóch tygodniach uznałam, że jednak trochę za dużo i starałam się to trochę zbalansować, ale o tym za chwilę.

Wykonanie

Zaliczone dni zaznaczałam zielonym kolorem, a niewykonane zadania – różowym. Przez pierwsze dwa tygodnie szło mi całkiem nieźle, ale byłam strasznie zmęczona. Więcej czasu poświęcałam na tworzenie notatek, niż na inne rzeczy (na przykład odpoczynek) i kompletnie przestało mi to sprawiać przyjemność. Odpuściłam na trzy dni, nabrałam trochę energii, zawzięłam się, że przecież nie mogę się poddać w połowie i postanowiłam zmienić taktykę. Z niektórych przedmiotów nie mam egzaminu z teorii, więc robienie z nich notatek mijało się trochę z celem – poza bonusem, że byłam na bieżąco z materiałem. W połowie miesiąca doszedł też test z jednego z przedmiotów, więc postanowiłam poświęcić więcej czasu na mapy myśli i powtórki. Odpuściłam Androida, mimo że pół godziny dziennie to naprawdę nie jest dużo. Jednak potrzebne mi było zbalansowanie wszystkiego, po to, by iść na jakość, a nie na ilość. Około 18 listopada zaczęłam też słownictwo z angielskiego i dziennie wykonywałam jeden rozdział z książki English Vocabulary in Use. W środę miałam jeszcze jeden dzień przerwy, pierwsze śniegi dały mi trochę popalić i po prostu potrzebowałam odpoczynku.  

Skąd brałam motywację?

Bardzo pomocny był arkusz, w którym zaznaczałam wykonane zadania. Na bieżąco widziałam swoje postępy, mniej więcej wiedziałam dlaczego danego dnia nie wykonałam zadania. Mogłam ocenić w połowie miesiąca, że wyznaczyłam sobie zbyt duże cele. Dzięki tagowi #MiesiacSystematycznejNauki na Instagramie mogłam podglądać postępy innych, co dodatkowo motywowało do pracy. Ale chyba największym kopem motywacyjnym były maile od Ani – organizatorki wyzwania. Maile wpadały na skrzynkę średnio co pięć dni, nieustannie zachęcając do nauki. W każdym z nich znajdowały się praktyczne wskazówki odnośnie lepszej organizacji czasu, szybszej i bardziej skutecznej nauki, linki do postów z poradnikami – po prostu wszystko, co ambitny kangur musi wiedzieć. Ania motywowała, zachęcała i pomagała, dzięki czemu pamiętało się, że nie jest się samym i warto działać. Wielkie brawa za organizację i ogromne podziękowania!

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Gloria (@wildjungle_pl)

Wrażenia

Pewnie zastanawiacie się po co to wszystko? Przede wszystkim wyzwanie pozwoliło mi wypracować w sobie systematyczność. Nawyku nabiera się podobno po 28 dniach i u mnie faktycznie zadziałało. Nie trzeba wykonywać nawału zadań, wystarczy zrobić trochę dziennie. Świetnym sposobem, żeby zacząć, kiedy bardzo się nie chce jest nastawienie minutnika na 25 minut (ja korzystam z aplikacji Forest) i założenie, że będzie się pracować tylko przez ten czas. Po 25 minutach stwierdzicie, że możecie popracować jeszcze 25 minut, naprawdę działa! Poza tym, dzięki wyzwaniu byłam bardziej na bieżąco z nauką. Przed kolokwium, które miałam 13 listopada wystarczyły mi dwa dni po godzinie na powtórki, a już robiąc zadania wszystko wydawało mi się jasne i proste. Dzisiaj rano już zastanawiałam się co mogę zrobić na uczelnię – chyba jakiś nawyk jest 😉 Postaram się kontynuować, żeby nie zmarnować miesięcznej pracy, bo w końcu po coś to robiłam, a skoro działa, to trzeba korzystać. Najważniejsze, to się nie rozleniwić!   Wyzwanie organizowała Ania ze studenckiego bloga Blue Kangaroo. Kliknijcie i poczytajcie te wszystkie fajne rzeczy, o których pisze 😉 Jestem pewna, że znajdziecie coś dla siebie!

Udostępnij:

Inne wpisy